tiktok live tiktok partners
Kamil Kobędzowski Stunter Mam Talent Stunt Bicycle stunts Wywiad

Kamil Kobędzowski o dążeniu do mistrzostwa i pasji do stuntu rowerowego

Przeczytasz w 23 minuty
01 czerwiec 2024
01
cze

Stunter, uczestnik „Mam Talent”, człowiek, który może pochwalić się wyjątkową sprawnością fizyczną i ponadprzeciętnymi umiejętnościami – zdradza, jak zrodziła się w nim pasja do tego sportu i przybliża specyfikę tej dyscypliny. Opowiada, dlaczego chętnie podejmuje ryzyko i co motywuje go do działania. Zdradza kulisy udziału w telewizyjnym show i mówi o jego wpływie na zasięgi w social mediach.

Kiedy zacząłeś trenować i jak wyglądały początki? Kiedy w Twojej głowie pojawił się pomysł, by wykorzystać rower nie tylko do jazdy?

Początki mojej przygody z Mtb Stuntem liczę od wiosny 2010 roku, kiedy z bratem opublikowaliśmy nasz pierwszy film. Ale cała przygoda zaczęła się rok wcześniej, gdy razem zaczęliśmy ćwiczyć jazdę na jednym kole. To właśnie mój brat Karol był moją pierwszą inspiracją. Pamiętam jak dziś, kiedy przejechał na jednym kole całe podwórko, czyli jakieś 15 metrów. Dla mnie było to wtedy niesamowite. To był wyczyn, którego chciałem się nauczyć. Miałem wtedy rower z komunii, najzwyklejszy rower z marketu, który był już mocno wysłużony. Pamiętam wielką radość, kiedy udało mi się utrzymać kilka sekund na jednym kole.  Z czasem mój tato stwierdził, że potrzebny mi nowy rower. Była to bardzo pamiętna chwila dla mnie, kiedy uradowany wyjeżdżałem z marketu na sprzęcie za 350 zł. Treningi z bratem stały się codziennością. Zawsze po szkole braliśmy rowery i uczyliśmy się jazdy na jednym kole na pustej asfaltowej drodze niedaleko domu. Moje zainteresowanie trikami wzrosło dzięki inspiracjom filmami na YouTubie, publikowanymi przez takich twórców jak Jar Extreme z Australii czy P-Dub (ten drugi niestety usunął swój kanał). Dzięki filmom dowiedziałem się, że istotnym elementem jest używanie hamulca. Ta nowość mocno mnie rozwinęła. Zacząłem uczyć się szybciej niż mój brat, który w późniejszym czasie przerzucił swoją uwagę i czas na motocykle, co ostatecznie poskutkowało tym, że przestał trenować. A ja wkręciłem się w to tak mocno, że jeżdżę do dzisiaj. Nie byłem pierwszy w Polsce, ale jestem w tym sporcie najdłużej i ta pasja była u mnie ponad wszystko. 

Akrobatyczna jazda na rowerze raczej nie jest sportem sformalizowanym i nie cieszy się jeszcze dużą popularnością. Czy mógłbyś przybliżyć, na czym dokładnie polega stunt rowerowy?

Stunt rowerowy to jedna z odmian kolarstwa, która polega na wykonywaniu trików na płaskiej utwardzonej nawierzchni, jeżdżąc na jednym kole bądź stojąc na ramie roweru. Wykorzystuje się do tego zmodyfikowany rower górski z wolnobiegiem, na kołach minimum 26 cali. Na zawodach oceniane są cztery kategorie: wheelie (triki na tylnym kole), stoppie (triki na przednim kole), akrobatyka (triki wykonywane podczas jazdy na dwóch kołach) oraz styl (płynność jazdy, sposób połączenia równych trików w jeden ciąg trików – combo). Na dzisiaj w Polsce nie jest to sformalizowany sport, ale co ciekawe, powstała już federacja MTB Freestyle w Indiach (tamtejsza nazwa MTB stuntu). Największymi ośrodkami stuntu na świecie są Polska, Indie oraz Bangladesz. Taki rozstrzał krajów jest trudny do wytłumaczenia, jednak jest to ciekawe, że tak odległe kraje łączy nasza młoda dyscyplina. 30 lipca 2022 odbędą się w Ustce już czwarte, organizowane przeze mnie zawody międzynarodowe MTB Stunt Grand Prix. Do tej pory brali w nich udział zawodnicy np. z Indii czy Włoch. 

Czym różni się rower przeznaczony do stuntu od tradycyjnego?

Najważniejszymi różnicami są pegi, czyli wsporniki, na których zawodnicy stoją. Są one montowane na osi koła lub na ramie roweru. Ważnym wyróżnikiem jest siodło, które jest pochylone do przodu. Często jest obłożone gumą lub innym materiałem zapewniającym przyczepność. Siodło służy nam do wskakiwania na nie oraz musi dawać stabilność siedzenia, aby nie zsuwać się z niego podczas jazdy na jednym kole. Ważnym elementem stuntowego roweru są hamulce, które często są dużo mocniejsze niż w standardowym rowerze. Używamy tzw. slicków, czyli opon, których bieżnik dostosowany jest do jazdy po asfalcie, a jednocześnie są one bardzo szerokie, zapewniając dobrą przyczepność podczas jazdy. Najczęściej bazą roweru stuntowego jest rama do dirt jumpingu ze względu na odpowiednią dla nas geometrię. Mój rower ma do tego szereg dodatków poprawiających kontrolę nad rowerem,  jak np. przyczepna owijka na kierownicy czy paski gumy na ramie, bo każde ulepszenie daje dodatkowe możliwości. 

Czy można wysnuć wniosek, że zwykła jazda na rowerze jest dla Ciebie za mało atrakcyjna?

Jest to bardzo trafna opinia. Ja od zawsze szukałem kreatywnego sposobu na robienie zwykłych rzeczy. Szybko nudzę się robieniem rzeczy tak po prostu, lubię sobie utrudniać i wolę zrobić po swojemu, w indywidualny sposób. 

Lubisz balansować na krawędzi i przeciwstawiać się prawom fizyki. Twoje szalone ewolucje i akrobacje zapierają dech w piersiach i sprawiają ludziom ogromny fun. Co Cię nakręca do działania?

Głównym motywatorem jest chęć dalszego rozwoju. Progres jest uzależniający. Uczenie się coraz to trudniejszych i ciekawszych trików, czy poczucie pełnej kontroli nad rowerem sprawiają, że chcę więcej. Rower daje wolność. Zawsze, gdy wsiadam na dwa koła (mimo, że i tak jeżdżę na jednym ☺) czuję się jak nowo narodzony. To jest pasja, której odnalezienia życzę każdemu. Dodatkowo od młodych lat patrząc na to, co robili moi rówieśnicy – picie piwa, palenie papierosów i raz na czas kopanie w piłkę na boisku… chciałem być inny, wyjść poza schemat małej wioski i robić coś innego. Marzyłem, żeby zapisać się na kartach historii. I to marzenie nadal mnie napędza. 

Czy na początku przygody ze stuntem nie obawiałeś się, że to zbyt duże ryzyko, które może się nie opłacić?

Dużo nie ryzykowałem, bo zawsze był gdzieś ten background. Nie porzucałem pracy, czy innych obowiązków, bo wiedziałem, że może być ciężko z tego wyżyć. Nadal jest to trudne, mimo że są ze mną sponsorzy. W Polsce nie ma takich warunków jak w innych krajach. Podejście firm, z którymi można współpracować, jest tam zupełnie inne. Dlatego często staram się wychodzić z ofertami do innych krajów, bo za granicą bardziej doceniają wyjątkowość takich dyscyplin jak moja.  Zawsze też chciałem rozwijać inne dziedziny życia, mimo że stunt riding był na pierwszym miejscu. Nadal miałem dziewczynę, szukałem stałej pracy, która zapewni mi bazę. Nie zostawiałem szkoły, zawsze starałem się dobrze uczyć. Do czasu gimnazjum byłem najlepszym absolwentem, później już troszeczkę słabiej, ale nadal bez żadnych problemów. Studia zakończyłem na razie na licencjacie, ale to może się jeszcze zmienić. Miałem dużo sygnałów z różnych stron, że to, co robię, potrafi mieć wartość. W Polsce jest to ciężki temat, bo na ten moment większość obserwujących jest spoza granic Polski. Jest to może trochę smutne, ale staram się to i tak wykorzystywać w pozytywny sposób. 

Jak wygląda Twój zwykły trening? W jakich warunkach trenujesz? I czy stosujesz jakąś specjalną dietę?

Od czasu, gdy zamieszkałem w Krakowie, moim codziennym miejscem treningu stało się osiedlowe, asfaltowe boisko, które jest bezpiecznym miejscem do nauki techniki jazdy. Jednak dla urozmaicenia często trenuję na bardzo mało uczęszczanej drodze, gdzie mam możliwość osiągnięcia większej prędkości. Nierzadko też wykorzystuję lokalną infrastrukturę, taką jak schody, nasyp autostrady czy murki – takie elementy do wykonywania trików są kolejnymi wyzwaniami, które sobie stawiam. Od czasu do czasu wybieram się na okoliczne asfaltowe zjazdy, aby poczuć dużą prędkość i adrenalinę. Zjazd z góry z prędkością 60 km/h, i to leżąc na rowerze, to całkiem inne przeżycie. Nie jestem fanem ryzyka, ale gdy jestem pewien swoich umiejętności, to lubię zwiększyć trudność ewolucji, dodając im trochę prędkości. W sezonie zimowym możliwości jazdy są ograniczone, więc bardziej skupiam się na rozwoju ogólnym – wydolnościowym, siłowym. Ćwiczę raczej w domu. Staram się też pamiętać o rozciąganiu, żeby zachować elastyczność. Generalnie nie stosuję konkretnej diety. Staram się jeść różnorodnie, dużo warzyw i owoców. Jestem wielbicielem mięsa, więc nie odmawiam sobie wielu smakołyków. Ze względu na intensywny tryb życia spalam każdą ilość pożywienia. Przed treningiem staram się jeść lekko, żeby w trakcie jazdy mieć lekki brzuch. Jeśli chodzi o regenerację, to w tygodniu robię sobie jedno- czy dwudniowe przerwy. W sezonie zimowym, głównie ze względu na trudne warunki do treningu, robię dłuższe przerwy od roweru. Wtedy skupiam się na treningu siłowym. Jednak jeśli tylko jest taka możliwość, to trenuję na rowerze. Nie stosowałem rehabilitacji jako takiej do tej pory. Jednak powoli czuję, że pewne partie ciała zaczynają tego wymagać, więc pewnie będę o tym myślał w najbliższym czasie. 

Wyróżniasz się ponadprzeciętną sprawnością fizyczną i wytrzymałością. Czego ten sport Cię nauczył?

Nauczył mnie wytrwałości w dążeniu do celu oraz tego, że aby coś osiągnąć, trzeba dużo pracować i dawać z siebie wszystko. Zawsze chciałem więcej umieć niż mieć. I dzięki temu co robię, realizuję to. Nie jestem bogatym człowiekiem, ale umiem zrobić wyjątkowe rzeczy na rowerze. Zawsze czułem złość, jeśli ktoś chwalił się majątkiem. Dzięki jeździe na rowerze wiem, że największe wartości są w nas, a nie w naszym portfelu. I bynajmniej nie mówię tu o złotych zębach ;) 

W ubiegłym roku wziąłeś udział w Mam Talent. Jak uczestnictwo w programie wpłynęło na Twoją rozpoznawalność?

Aktualnie telewizja ma już dość słabą siłę przebicia, dlatego nie odczułem dużego kopa popularności po tym programie. Moja ponowna chęć udziału była podyktowana ambicją wewnętrzną oraz próbą sprawdzenia się w sytuacji stresowej, jaka niepodważalnie jest w czasie występu na żywo. Gdy pierwszy raz wziąłem udział w Mam Talent, miałem niesamowite szczęście w nieszczęściu mojego znajomego Michała Koziołka, który ze względu na kontuzję musiał zrezygnować z udziału w programie.  Z tego względu ja dostałem szansę występu w półfinale na żywo. Na przygotowanie zostało mi tylko 48 godzin, więc wszystko działo się tak błyskawicznie, że nie było czasu na stres. Czułem też, że zostanę „delikatnie” oceniony ze względu na specyficzną sytuację. Dlatego mój ubiegłoroczny udział w telewizyjnym programie był swoistym zmierzeniem się ze sobą. Nawiązując jeszcze do popularności, to w dzień występu na żywo w 2013 roku przybyło mi 7 tysięcy polubień na Facebooku, co wtedy było rzeczywiście znacznym skokiem. W zeszłym roku najważniejszym zyskiem okazała się weryfikacja konta na Instagramie. 

To była Twoja kolejna edycja, bo jak wspominałeś, wziąłeś także udział w tym programie w 2013 roku. Powiedziałeś wtedy, że trenujesz siedem dni w tygodniu. Skąd w siedemnastolatku taka determinacja i upór, by ciężko pracować?

Pasja. Myślę, że to jest odpowiedź. Po prostu uwielbiałem jeździć na rowerze i robiłem coś innego. Tworzyłem nowe triki, kombinacje. Każdy trening potrafił przynosić nowe triki. Ten okres najbardziej owocował nowymi umiejętnościami. Już wtedy stunt riding spotykał się z hejtem w środowiskach rowerowych. Negatywne komentarze również dodawały mi sił, aby trenować, bo chciałem pokazać, że zwykły chłopak z małej wioski może dużo. Może więcej niż kopać w piłkę i pić piwo pod sklepem. Chęć bycia innym. To dawało ogień na treningu!  Myślę, że ważną rolę wtedy odegrał mój tata, który mimo tego, że potrzebował mnie do pomocy w gospodarstwie, stwierdzał: „zrób sobie trening, a później mi pomożesz”. Prosta rzecz, przedłożenie jazdy na rowerze nad obowiązkami w domu dodawało mi otuchy i świadomości, że jest to ważne nie tylko dla mnie. Pamiętam dumę mojego taty po występie w telewizji. Wiedział, że było warto dać mi czas i możliwości. Ale nie chciałbym wyjść tutaj na synka, który wykorzystywał budżet „tatusia”. Bardzo chciałem tego uniknąć, aby prosić tatę o sfinansowanie roweru itd. Od zawsze oszczędzałem i odkładałem każde pieniądze, które tylko udało mi się zarobić, aby za nie móc kupić części, które szybko się psuły. W pierwszej pracy sezonowej w wieku 16 lat udało mi się zarobić na tyle pieniędzy, aby kupić nowy rower, dzięki któremu mocno się rozwinąłem. Zrównoważony rozwój był dla mnie kluczowy. Mimo że wtedy tego tak nie nazywałem, to teraz widzę, że rodzina, przyjaciele, treningi, szkoła i praca zawsze szły razem. Nie odpuszczałem żadnego tematu. 

Według wielu osób Twoje występy w programie były jednymi z najlepszych i zachwyciły mnóstwo osób. Jak dzisiaj oceniasz to, co dał Ci udział w Mam Talent?

Mam Talent dał mi świetne doświadczenie, możliwość poznania nowych osób, sprawdzenie swoich umiejętności. Miałem możliwość pracy z choreografką Agnieszką Wójcik-Dziadosz, dzięki czemu nie tylko przygotowałem się do występu w półfinale Mam Talent, ale nauczyłem się współgrać z muzyką i tworzyć własne układy. Umiejętność wkomponowania trików w muzykę i zrobienie wszystkiego w rytmie były dla mnie dużym wyzwaniem. Na co dzień muzyka w słuchawkach służy do nastrojenia się, a w telewizji każdy ruch musiał być spójny z taktem. Choreografia przedstawiająca historię dała mi kompletnie inne spojrzenie na to, co mogę robić na rowerze oraz to, jak wiele dróg mogę obrać w przyszłości. Czy telewizja jest miejscem dla mnie, ciężko mi stwierdzić, jednak ilość doświadczeń zebranych w trakcie realizacji programu na pewno daje mi ogrom możliwości i dodaje pewności siebie w realizacji dalszych planów. 

Jak występ w telewizji przełożył się na Twój sukces jako influencera i Twoje zasięgi? Czy byłeś na to gotowy mentalnie? Jak reagowałeś na hejt?

Jako siedemnastolatek otrzymałem pozytywny feedback na moich kanałach społecznościowych, którego oceniając z perspektywy czasu , nie wykorzystałem. Czuję pewien niedosyt, że mogłem wtedy zdziałać więcej. Jednak z drugiej strony wiem, że nie miałem wokół siebie osób, które mogłyby mi w tym pomóc. Sam nie miałem doświadczenia i wiedzy, jak realnie ten potencjał wykorzystać. Media społecznościowe owszem, zaczęły lepiej działać, zasięgi wzrosły. Byłem zapraszany na różne eventy, aby zrobić pokaz. Jednak zabrakło działań, które dałyby mi zysk na dłuższą metę. Teraz, po udziale w kolejnej edycji, wiem, w jaki sposób można to wykorzystać, jednak aktualny czas mocno krzyżuje sprawy. Paraliżująca pandemia zamknęła wiele dróg. Aktualnie trwająca wojna przeraża i niepokoi. Dlatego realny zysk nie jest tak spektakularny.  Jeśli chodzi o hejt, to ten temat jest mi znany praktycznie od samego początku, kiedy zacząłem jeździć. Stunt rowerowy od początku był tłumiony przez rowerzystów z innych dyscyplin. Powód negatywnych komentarzy to temat na osobny e-book, ale wiele rowerzystów utożsamiało stunt z jazdą, a raczej z próbą jazdy na jednym kole na parkingu przez dzieciaki, które uważają się za wielkich sportowców. Poniekąd tak wyglądają początki każdego stuntera. Spotkałem się z wieloma negatywnymi określeniami na swój temat, które według mnie były motywowane zazdrością. Na przykład po występie w Mam Talent, po uzyskaniu pierwszego sponsora, czy nawet pod udostępnieniem mojego filmu przez znanego na całym świecie sportowca, który napisał kilka słów uznania o mnie. Ludzie byli na tyle perfidni, że nie tylko pisali przykre słowa w moim kierunku, ale też stwierdzali, że jeśli ta osoba mnie wspiera, to oni przestaną ją obserwować, „bo wstyd”. Myślę, że hejt w sieci miał na mnie duży wpływ. Mimo że najczęściej odpowiadałem na komentarze z uśmiechem czy żartem, to jednak w środku to bolało. Jednak nigdy się nie poddałem i teraz zdarza mi się słyszeć słowa typu: „ja to cię podziwiam, że mimo takiego hejtu ty nadal jeździsz”, lub „stuntu nie uznaję, ale ciebie szanuję”. Długi czas mnie to ruszało, próbowałem z tym walczyć, ale z drugiej strony chciałem robić swoje. Może nie jestem z tytanu i gdzieś tam to na mnie działa, ale nauczyłem się w pewien sposób z tym żyć. Nie blokuje mnie to, wręcz przeciwnie jest to jakiś motywator. 

Kiedy zdecydowałeś się założyć profil na Instagramie i do kogo szczególnie chciałeś trafić?

Instagram założyłem bodajże w 2012 roku, jako dodatkowy profil oprócz fanpage’a na Facebooku. Wtedy każdy był na fejsie, a Instagram dopiero zaczynał być znany. W tym czasie jedynym planem było popularyzowanie Mtb Stuntu i pokazywanie tej dyscypliny jak najszerzej. Wraz z rozwojem profilu zacząłem poznawać nowych rowerzystów z różnych stron świata. Instagram stał się platformą komunikacji oraz inspiracji do działania. Tagowaniem nakierowywałem swoje posty na osoby zainteresowane rowerami, trikami, które żyją rowerem. 

Social media mocno Cię pochłonęły – powiedz, gdzie można Cię znaleźć i w którym momencie uznałeś, że to jest to?

Aktualnie najmocniej działam na Instagramie oraz TikToku. Z różnych względów trochę mniej jestem aktywny na YouTubie, ale nadal jest to miejsce, gdzie można obejrzeć moje nowe filmy. Facebook ze względu na swoją malejącą popularność już mniej mnie angażuje, ale tam też jestem widoczny. Media społecznościowe już bardzo dawno stały się dla mnie kluczowe. Głównie ze względu na potrzebę komunikacji ze stunterami na całym świecie. Organizacja zawodów była i jest nadal dla mnie ważna. Od 2011 roku co rok odbywają się zawody internetowe MTBstunt NetChampionship, które pozwalają konkurować ze sobą zawodnikom z całego świata, bez konieczności kosztownego wyjazdu na zawody np. do Polski. Zawodnicy nagrywają filmy, które bez edycji muszą dodać na kanał. Filmy są oceniane przez międzynarodowe jury i w kilku etapach zostaje wybrany mistrz świata zawodów on-line. Ta inicjatywa świetnie rozwija całą społeczność. 

W czym pomaga Ci Instagram i czy ma on wpływ na rozwój Twojej kariery?

Na pewno ma bardzo duży wpływ, głównie dzięki możliwości nawiązywania współpracy z firmami, które wspierają mnie w moich działaniach. Sportowcom, którzy nie mają rozwiniętych socjali, dużo trudniej zdobyć sponsora i ułatwić sobie uprawianie sportu, czy w ogóle umożliwić życie ze sportu. Media społecznościowe aktualnie stały się ważniejsze niż osiągnięcia sportowe. Znam sporo osób, które robią świetne sportowe wyniki, wygrywają zawody rangi polskiej czy nawet międzynarodowej, ale bez mediów społecznościowych mało kto o tym wie. A sponsor potrzebuje być widoczny. 

Ponad 100 tysięcy obserwujących na Instagramie to imponujący wynik. Nie każdy sportowiec może poszczycić się taką ilością followersów jak Ty! Jak myślisz, co jest tajemnicą Twojej ogromnej popularności w social mediach?

Według mnie najważniejszym czynnikiem, który pozwolił mi zaistnieć, jest niespotykana forma kolarstwa, którą uprawiam. Triki, które wykonuję, szokują i sprawiają, że ludzie dzielą się z innymi tym, co publikuję. Myślę, że istotna jest też wytrwałość i systematyczność. Od długiego czasu dodaję posty bez większych przerw. Dodatkowo fakt, że stunt jest kontrowersyjnym sportem, wzbudza wiele emocji, a emocje sprawiają, że ludzie lepiej zapamiętują to, co zobaczą. Sprawia to też, że buduje się mocniejsza więź między mną a widzami. Pomimo że może to być więź negatywna, to i tak nakręca to liczby. Nie jest to do końca to, czego bym oczekiwał, ale doceniam każdą możliwość, która się pojawia. To, co my robimy jako stunterzy, trafia do ludzi niezwiązanych z rowerami. Robimy to na zwykłych, tylko delikatnie zmodyfikowanych rowerach w warunkach standardowych: na parkingu czy na ulicy. Jest to coś, z czym może utożsamić się każda osoba i to mocno na nią oddziałuje. Znacznie bardziej niż inne sporty ekstremalne jak np. skoki, gdzie warunki, w jakich zawodnicy wykonują te niesamowite rzeczy, są specyficzne i nie dla każdego. 

Niektóre Twoje rolki na Instagramie mają ponad 100 tysięcy wyświetleń – w jaki sposób budujesz swoją społeczność i zaangażowanie na swoim koncie, jak utrzymujesz uwagę odbiorców i komunikujesz się ze swoimi obserwującymi?

Staram się ciągle zaskakiwać. Pokazując, że nie ma granic, sprawiam, że widzowie chcą zobaczyć, co zrobię na kolejnym filmie. Pokazuję też swoje motto: „Stunt Your Way”, czyli że należy iść swoją drogą mimo przeciwności losu. Przykładem może być film, w którym złamała mi się kierownica – została mi tylko lewa część, która trzymała się roweru. A ja, jakby nigdy nic, jeździłem dalej, pokazując, że się da. I nawet szukałem nowych możliwości, gdy rower się uszkodził. Sądzę, że takie działania mogą przyciągać nowych widzów. Ale to są tylko moje domysły. Robię swoje, a Instagram mi w tym towarzyszy. 

Czy zdarza się, że młodzi ludzie piszą do Ciebie z prośbą o poradę lub by po prostu podziękować Ci za motywację?

Tak, i jest to bardzo miłe. Często szczególnie młodzi użytkownicy zwracają się do mnie z prośbą o poradę. Staram się odpisywać na wszystkie pytania, ale jest to trudne czasowo. Piękne są wiadomości, w których osoby piszą, że dzięki mnie zaczęły jeździć czy że dzięki mojemu poradnikowi nauczyły się jakiegoś triku. To bardzo motywuje do działania. 

Twój profil jest atrakcyjny i wartościowy. Co bierzesz pod uwagę, tworząc content i w jaki sposób powstają Twoje treści w mediach społecznościowych? Są efektem przypadku, czy planujesz, co i kiedy udostępnisz? Co stanowi klucz do sukcesu?

Większość materiałów, które udostępniam, to nagrania z mojego treningu. Czyli z tego, co na co dzień wykonuję. Często zdarza się, że przypominam sobie, że jakiejś ewolucji jeszcze nie publikowałem, a może być ciekawa dla moich widzów. Rzadko zdarza się, abym z dużym wyprzedzeniem planował posty. Zazwyczaj jest to spontan. Kieruję się jedynie tym, że staram się urozmaicać moje posty, nie dodając tego samego ujęcia czy triku z rzędu. Mam aktualnie dwa rowery do różnych ewolucji i staram się nimi miksować. Myślę, że nie ma konkretnego klucza do sukcesu. Większą ilość wyświetleń uzyskują filmy, które szokują umiejętnościami lub zaciekawiają kreatywnością. Jeśli coś wpadnie mi do głowy, staram się to nagrać i opublikować. 

Jesteś bardzo aktywny na Instagramie – ile godzin dziennie zajmuje Ci prowadzenie konta, robienie zdjęć i filmów, jak również obróbka zdjęć lub montaż filmu? Czy jest to czasochłonna praca i wymaga od Ciebie sporego wysiłku?

Kilka godzin dziennie, ale jest to czas bliżej nieokreślony, gdyż nie zastanawiam się nad tym. Czasem film nagrany w ciągu pięciu minut, bez edycji, potrafi osiągnąć lepsze wyniki niż długo nagrywana ciężka ewolucja. Dla mnie najważniejsze jest, aby jeździć. Instagram na tyle stał się codziennością, że działania wplatam w różne części dnia tak, zabierało mi to żeby jak najmniej wolnego czasu. 

Uprawiany przez Ciebie sport wymaga od Ciebie zaangażowania i pełnego skupienia. Jakie rozwiązanie sprawdziło się u Ciebie, aby móc filmować swoje wyczyny? Czy ktoś Ci w tym pomaga?

Dwa lata temu działałem razem z kamerzystą Mikołajem. Z różnych względów nasze drogi się rozeszły. Aktualnie większość nagrywam sam, a głównymi narzędziami do tworzenia contentu są kamery Insta360. Kamera, która nagrywa w każdym kierunku, daje możliwość uchwycenia tego, co robię, bez obawy o to, czy zmieszczę się kadrze. Nagranie kadruję w post produkcji tak, aby było ciekawe dla widza. Poza możliwościami nagrywania statycznego kamera 360 daje możliwość stworzenia nagrania z kamery zamontowanej na rowerze, które wygląda niczym nagranie zrobione przez osobę jadącą obok. Cała magia polega na tym, że kijek, na którym trzyma się kamera, jest wycinany przez aplikację. Nagrania tego typu wyglądają nietuzinkowo i dodatkowo sprawiają, że widz zatrzymuje się przy filmie na dłużej. Zdarza się jednak również, że nagrywam razem z kamerzystą. W celu nagrań większych projektów działam z profesjonalnym operatorem, który realizuje ujęcie. W czasie treningów na osiedlu zdarza się, że młodzi adepci tego sportu, złapią aparat i nagrają kilka ujęć, które później publikuję na socjalach. 

Jak angażujesz swoich odbiorców? Czy skupiasz się na budowaniu trwałych, przyjaznych relacji, a może nawiązujesz z nimi emocjonalną więź? W jaki sposób komunikujesz się z Twoimi obserwującymi?

Moimi głównymi odbiorcami są osoby, które ciekawi moja jazda. Dając z siebie 100 procent na filmach, staram się „wykupić” ich uwagę. Na co dzień staram się dawać radość i podkreślać pozytywne aspekty niemiłych sytuacji. Na przykład prosta rzecz jak padający deszcz – dla mnie to nie koniec świata, bo trzeba zostać w domu, dla mnie to możliwość jazdy w trudniejszych warunkach, nauczenia się kontroli jazdy na śliskim asfalcie itd. Samo to, że jeżdżę cały rok i mróz nie jest mi straszny, może motywować widzów do obserwowania mnie. Posty są bazą, a stories pokazuje moje życie w mniej oficjalnych sytuacjach, bardziej prywatne. Za ich pomocą najczęściej przekazuję jakieś informacje czy pytania do obserwujących. Live’y mogłyby być ciekawą opcją dodatkową, ale na ten moment z nich nie korzystam. 

Czy zdarza Ci się uprawiać jakieś inne dyscypliny?

Tak, aczkolwiek dość rzadko. W sezonie zimowym jeżdżę na snowboardzie, latem bawię się innymi stylami kolarstwa, jak na przykład jazdą na pumptraku czy zjazdami w lesie. Ciągle na dwóch kołach. 

Co według Ciebie decyduje o sukcesie na Instagramie – atrakcyjny, kreatywny, viralowy content, wysokiej jakości zdjęcia czy filmy, a może systematyczna praca i regularność wrzucania postów oraz konsekwentna publikacja treści? Czy według Ciebie łatwo jest osiągnąć sukces na tym polu?

Bycie jedynym w swoim rodzaju. Wydaje mi się, że to główny czynnik. Myślę, że ze względu na mnogość treści, z którymi na co dzień się spotykamy w przestrzeni Internetu, najważniejsze jest to, aby się wyróżniać. I mam tu na myśli pozytywne wyróżnianie się. Robienie przykrych rzeczy lub wyróżnianie się na siłę nigdy nie będą dobrym rozwiązaniem. Jeśli nie ma się pomysłu na siebie, to może warto wybrać inną drogę niż media społecznościowe. Mając już ten pomysł, należy skupić się na pracy. Bez rzetelności, systematyczności, czy kreatywności nie da się daleko zajść. Aktualnie praktycznie każdy użytkownik przestrzeni internetowej jest przeładowany różnym contentem, który musi się czymś wyróżniać, jeśli ma kogoś zainteresować. Trzeba wiele dać od siebie, zanim zacznie się cokolwiek oczekiwać w zamian. 

Czy masz jeszcze jakieś bariery i ograniczenia, które chcesz pokonać? Czy były jakieś momenty, w których chciałeś zrezygnować z dalszych treningów?

Jest jeszcze wiele trików, których chciałbym się nauczyć, jak na przykład jazda stojąc obiema nogami na kierownicy. Jednak czuję, że moje predyspozycje fizyczne nie pozwalają na realizację tego. Dlatego skupiam się na tym, w czym czuję się dobrze i tam szukam pola do rozwoju. Było wiele sytuacji, że miałem ochotę zrezygnować z jazdy rowerem. Z różnych względów. Miały na to wpływ różne czynniki: hejt, brak progresu, brak środków finansowych, sytuacja rodzinna czy niskie poczucie wartości. Ale ostatecznie nigdy nie przestałem. To byłaby prawdopodobnie najgorsza decyzja w moim życiu. 

Jakie wskazówki dałbyś osobie, która chciałaby spróbować swoich sił w tym sporcie?

Nie poddawać się na starcie. Wiele młodych osób, które zaczynały, szybko zniechęcało się do jazdy. Myślę, że głównie przez to, że teraz panuje moda na bycie wygodnym. Jeśli coś nie udaje się za pierwszym, co najwyżej za drugim razem, to znaczy, że się do tego nie nadajemy lub jest to za trudne… bla bla bla. Aby czegoś się nauczyć, należy trenować, trenować, trenować… Nie każdy ma takie same predyspozycje fizyczne. Ja czuję, że nie jestem wystarczająco elastyczny do zaawansowanych akrobacji, dlatego szukam innych możliwości tam, gdzie czuję się mocny. I myślę, że to jest piękne, że każdy może znaleźć swój styl i rozwijać się w nim. A poza tym to warto raz na czas nagrać filmik czy zrobić zdjęcie na IG, żeby od początku budować swoją markę. 

Jakie masz plany na przyszłość w digitalowym świecie? Możemy spodziewać się czegoś nowego?

Plany są rekordowe. Nie chcę za dużo zdradzać, ale chciałbym zrealizować jedno ze swoich dziecięcych marzeń, aby zapisać się na kartach historii. Jeśli chodzi o działania stricte internetowe, to planuję nagranie dłuższego filmu o mnie oraz mojej pasji. Poza stuntem chciałbym się rozwijać szerzej w nowych dyscyplinach rowerowych, aby odkrywać ich nowe możliwości. 

Jak widzisz przyszłość tej dyscypliny? Czy obserwujesz zainteresowanie nią wśród młodych osób?

Jest coraz więcej osób, które wkraczają w świat stuntu. Dużym krokiem w rozwoju mojego kanału na YouTubie było stworzenie serii poradników dotyczących tego, jak zaczynać, jak dobrać rower, jak robić podstawowe triki. Myślę, że liczba wyświetleń i zapytań pod filmami dobitnie pokazuje, jak młode osoby się tym zainteresowały i jak chcą zaistnieć. Pytania odnośnie do porad technicznych, treningowych pojawiają się non stop. Dlatego jest w tym przyszłość i możliwość rozwoju. Trochę brakuje tylko osób, które chciałyby się w to zaangażować. Czuję, że zostaję sam na polu organizacyjnym w kwestii rozwoju tej dyscypliny. Sporo osób, które miały możliwości działania, odeszło od jazdy na rowerze z różnych przyczyn osobistych. Barierą jest także wiek. W tym momencie można powiedzieć, że jestem jednym z najstarszych przedstawicieli tej dyscypliny w Polsce, mimo że mam dopiero 25 lat, ale większość jest jednak dużo młodsza. Aktualnie współdziałam z zajawionym stunt riderem z Pakistanu. Inna półkula, ale podobna zajawka, jaką mam ja, w tym własny kanał i pomoc w przeprowadzaniu zawodów internetowych. Brakuje tych osób na miejscu, żeby w Polsce działać na nieco szerszą skalę. 

Na koniec ostatnie pytanie: co jest według Ciebie najważniejsze, aby sukces w sporcie był możliwy? Jakie czynniki mają decydujący wpływ na sukces w świecie social mediów?

Zależy, co nazwiemy sukcesem. Dla jednego będzie to zdobycie pierwszego miejsca, a dla drugiego – zarobienie miliona złotych. Dla mnie sukces to samorealizacja, świadomość tworzenia historii, robienia rzeczy wyjątkowych, radość widzów na pokazie, piątka przybita z fanami. Nawet zwykły uśmiech na twarzy obcej osoby może być sukcesem. To, w jaki sposób rozumiemy świat i jak na niego patrzymy, będzie definiowało nasze wartości i finalny efekt – sukces. Sport jest to ciężka praca, która czasem, mimo lat ćwiczeń, może nie odwdzięczyć się żadnym zwycięstwem. Ja nie wygrałem żadnych zawodów, a mimo to jestem nazywany mistrzem. Myślę, że wiara w to, co robimy, umożliwi nam osiągnięcie sukcesu. Posiadając swój tok myślenia i swoje wartości, mamy dużo większe szanse na zaistnienie niż osoby, które podążają ślepo za tłumem. W tłumie ciężko jest być zauważonym. Idąc w swoją stronę, wystawiasz się na różne zagrożenia, problemy, hejt… Podążanie nieprzetartymi ścieżkami wymaga wysiłku i wielu prób, wielu upadków i tyle samo powstań. Zdarza się, że ktoś ma tyle szczęścia, że sukces przyjdzie znikąd, ale gdzie będzie wtedy satysfakcja z przebytej drogi? Pójście swoją drogą to najlepsza droga. Stunt Your Way!

Źródło:

https://www.facebook.com/KamilStuntsPage/

https://www.youtube.com/channel/UCMtoT6lhb5XWsnoNvclbhbw

https://www.instagram.com/kamilstunts/ 

NativeHash Team

Zespół redakcyjny NativeHash tworzą utalentowani PR-owcy, specjaliści ds. social mediów i entuzjaści influencer marketingu, którzy posiadają bogate doświadczenie, jak i wyjątkową pasję do kreowania skutecznych digitalowych strategii komunikacyjnych. Dzięki szerokiej wiedzy i zaangażowaniu, nasza ekipa zapewnia wysoką jakość usług i efektywne rozwiązania marketingowe, dopasowane do potrzeb i oczekiwań naszych klientów, które pomagają osiągnąć sukces w cyfrowym w świecie.

Kamil Kobędzowski Stunter Mam Talent Stunt Bicycle stunts Wywiad

Napisz do nas

Jeśli uważasz, że pasujemy do Twojego projektu, masz jakieś pytania, sugestie albo po prostu chcesz się z nami przywitać, to skorzystaj z naszego formularza, a my odezwiemy się do Ciebie w ciągu 48h.

 

BLOG

Szukasz inspiracji?

  • Interesują Cię najnowsze trendy w dziedzinie influencer marketingu, social mediów i projektów digitalowych?

  • Chcesz poznać praktyczne wskazówki, kreatywne pomysły i oryginalne formaty współpracy z zasięgowymi twórcami?

  • Jesteś ciekawy jak wygląda wdrażanie innowacyjnych rozwiązań i nowych technologii w kampaniach online? 

  • Chcesz przeczytać ciekawe wywiady z ulubionymi twórcami, kreatywnymi markami oraz ekspertami z branży?

KAMPANIE

Odkryj 
nowe możliwości

Realizuj wyjątkowe kampanie i współpracuj z ulubionymi twórcami! Wykorzystaj potencjał nowych technologii w marketingu i docieraj do swoich odbiorców w innowacyjny sposób. Pobierz bezpłatną aplikację z Google Play i odkryj jej inspirujące funkcje.

LET`S GO

Głodny wiedzy?

Chcesz czytać więcej wartościowych,
i motywujących treści? Zapisz się do naszego newslettera.

SPOŁECZNOŚĆ

Obserwuj nas

Polub nasze profile, dołącz do naszej
s
połeczności i bądź na bieżąco ze światem digitalowych twórców.