tiktok live tiktok partners
Ola Fijał Motorsport Mistrzyni Polski Wywiad YouTuberka Drifterka

Ola Fijał o kobiecej pasji do motorsportu w zmaskulinizowanym świecie

Przeczytasz w 26 minut
09 kwiecień 2024
09
kwi

Mistrzyni Polski w drifcie, youtuberka, jedna z nielicznych kobiet w motorsporcie – opowiada o kulisach swojej działalności, trudnościach, jakie napotkała na swojej drodze, i reakcji środowiska na jej pojawienie się w tym świecie. Mówi o swoich przygotowaniach do zawodów, odwadze oraz kluczowych czynnikach i preferencjach, które pozwalają odnosić sukcesy w tej dyscyplinie sportu.

Jak to się stało, że zostałaś miłośnikiem motoryzacji i fanką czterech kółek? Czy sporty ekstremalne to była miłość od pierwszego wejrzenia? Jak zrodziła się w Tobie w ogóle pasja do motorsportu?

Nie było to takie oczywiste. Wszystko zaczęło się od mojego taty, który zapewniał mi zawsze weekendowe rozrywki i był fanem motorsportu, a ja tę pasję dzieliłam z nim. Nigdy jednak nie myślałam o przyszłości w kontekście motorsportu. Chciałam być aktorką, potem wokalistką i przez cały okres liceum to było niezmienne, aczkolwiek nie udało mi się dostać do szkoły teatralnej. Wtedy w moim życiu pojawił się drift, ponieważ tata zaczął pomagać jednemu zawodnikowi i pojechałam na swoje pierwsze zawody. Wciąż jednak nie wiązałam przyszłości z motorsportem. Myślałam, że będę robiła jakieś zdjęcia albo nagrywała filmy i od tego faktycznie zaczęłam. Potem wielu zawodników oraz znajomych mówiło mi, że skoro mam takie zaplecze, że tata się tym zajmuje i mogę mieć instruktorów, mogę mieć samochód, to czemu by nie spróbować. Metodą prób i błędów uznałam, że może fajnie byłoby spróbować, i tak się zaczęło. Pojechałam sobie na mały plac, zaczęłam robić ćwiczenia i chyba trzy miesiące później wystartowałam już w pierwszych zawodach. 

Martyna Wojciechowska wspominała, że kiedy w szkole powiedziała o chęci zostania kierowcą rajdowym, została wyśmiana. A jak zareagowało Twoje środowisko na ten pomysł? Świat motorsportu jest jednak wciąż środowiskiem mocno zmaskulinizowanym.

To prawda, bo przede mną była tylko Karolina Pilarczyk – jedyną w Polsce kobieta startująca wtedy w zawodach. Ja byłam tą drugą, która weszła na scenę driftingową, i było to tak huczne, że mówili o nas w TVN24: „W końcu są dwie kobiety na zawodach!”.  Środowisko motorsportowe odebrało mnie bardzo dobrze, ponieważ ja już z większością tych osób znałam się wcześniej, więc bardzo mi kibicowali. Spora część z nich w ogóle mnie namówiła do tego, żebym spróbowała, więc zostałam przyjęta naprawdę ciepło. Później, im lepiej mi szło, tym mniej zadowoleni byli panowie, że ktoś nowy przychodzi i do tego coś potrafi. Muszę przyznać, że Karolina, która przez 10 lat startowała sama, trochę przetarła szlaki i zebrała trochę więcej hejtu.  Na początku starałam się też za bardzo nie wyróżniać. Jeśli chodzi o oklejenie samochodu, to chciałam zrobić jak najbardziej neutralne, bo wszyscy pytali, czy będzie różowy, żeby było widać, że jedzie dziewczyna, a ja tego chciałam uniknąć. Postawiłam na turkusowy kolor samochodu, który może też nie jest często wybierany przez mężczyzn, ale przynajmniej nie róż i jedyne, czym mogłabym szokować, to że w momencie wyjścia z auta rozpuszczałabym włosy spod kasku. 

Masz wrażenie, że z czasem mężczyźni nabierali też więcej szacunku, widząc Twoje wyniki?

Wydaje mi się, że tak. Wiadomo, że pojawiały się też określenia typu „dostaje nagrodę za to, że jest dziewczyną”. Większy ciężar miałam z uwagi na tatę, który jest mocno zaangażowany w działalność branży, i to było dla mnie bardziej problematyczne niż to, że jestem dziewczyną. Pojawiały się głosy, że wszystko, co osiągnęłam, stało się za sprawą taty, który wszystko załatwił, opłacił i pomógł. Nawet sędziowie na początku dużo surowiej mnie oceniali, żeby nie było, że dostałam wysoką notę tylko za nazwisko. Początkowo nie spotkałam się z hejtem. Wiadomo, że czasem gdy ktoś ze mną przegrał w zawodach, to było plucie jadem „bo dziewczyna”. Aczkolwiek panowie czasem przegrywali już na starcie, bardzo stresując się samym faktem, że jadę obok nich i mogą ze mną przegrać. Sami tak naprawdę kreowali sobie problem. Ja tylko jeździłam, żeby się nauczyć i opanować technikę, a oni się koncentrowali tylko na tym, żeby ze mną nie przegrać. 

Motosport to przede wszystkim pokonywanie własnych barier i przekraczanie granic. Czy uważasz, że jest to sport dla każdego?

Jest dla każdego, kto chce to robić. Są ci, którzy mają możliwości i z tego korzystają. Ci, którzy chcą, też znajdą opcję, żeby to robić. Jeżeli ma się talent, to jest to trochę łatwiejsza droga, natomiast kiedy talentu jest nieco mniej, to samozaparciem i konsekwencją można to wytrenować. Mówię konkretnie o drifcie, nie chcę się wypowiadać na inne tematy, bo nie mam doświadczenia. Dużo treningu pozwoli zaistnieć w tym świecie, a do tego trzeba mieć też budżet. 

W sporcie tak ekstremalnym, gdzie poziom adrenaliny jest bardzo wysoki, odwaga jest cechą pożądaną?

Odwaga zdecydowanie predysponuje. Przy pierwszych startach w drifcie tory są w miarę proste, zwłaszcza w tej niższej klasie, a trasy mniej wymagające. Schody zaczynają się w momencie, kiedy musimy rozpędzić się do 180 km/h i wejść w poślizg. Odwaga jest zatem ważną cechą. Najłatwiej mają młodzi drifterzy, którzy zaczynają w wieku 12–13 lat, bo przez to, że nie mają doświadczenia, nie mają też wyobraźni, co może się stać. Ja zawsze dużo traciłam na tym, że się stresowałam i w momencie, kiedy wypadałam z trasy, nie mogłam zrozumieć, że zamiast hamować powinnam dodawać gazu. Dla mnie jest to sytuacja krytyczna i żeby się ratować, logiczne wydaje się użycie hamulca, a tu ratuje dodanie gazu. W tym momencie korzystam z pomocy spottera, któremu ufam i wiem, że jak on powie, że gdzieś mam przyspieszyć czy że gdzieś mam nie odpuszczać, to wiem, że to trzeba zrobić. Przełamanie tego, żeby nie odjąć gazu, gdy zbliżamy się do ściany, tylko jeszcze go dodać, to też jest kwestia wyrobienia pewnych odruchów. Im większe mamy umiejętności, im dłużej jeździmy, tym ten strach trochę się zmniejsza. Nie zawsze jednak da się nad tym w pełni zapanować. Mam jeden tor w Polsce, na którym mam wrażenie, że za każdym przejazdem boję się go tak samo i muszę się na początku trochę rozjeździć, żeby tam dobrze jeździć. 

Ile czasu zajęło Ci wejście na poziom zawodowy? Jak długo musiałaś trenować, żeby osiągnąć ten poziom?

Szybko przeskoczyłam z trenowania na małym placu do startowania w zawodach. Była to kwestia kilku miesięcy. Zaczęłam się uczyć na przełomie października/listopada, potem miałam zimową przerwę i od razu na wiosnę wystartowałam w zawodach. Przez pierwsze trzy lata startów coś osiągałam i szło mi całkiem dobrze, ale nadal uważam, że wtedy to była nauka. Przełomowy był dla mnie rok 2019/2020, kiedy uznałam, że muszę się wziąć w garść i przyłożyć do tego, bo nie można trenować tylko na tych krótkich treningach i na zawodach. I faktycznie w 2020 r., kiedy była pandemia i wszystko było utrudnione, jak tylko odblokowano możliwość jazdy na torach, to zrobiłam więcej treningów niż miałam zawodów. Na samym torze Kielce byłam 6 lub 7 razy, a samych rund w sezonie mamy 7. Miałam tak, że jak tylko miałam możliwość jazdy gdziekolwiek czy był dostępny jakiś trening, to ja tam byłam. 

Jak wyglądają Twoje przygotowania i regeneracja po treningach? Stosujesz jakąś specjalną dietę?

Jeśli chodzi o przygotowanie do zawodów, to chodziłam regularnie na siłownię (trzy razy w tygodniu), i tak było do momentu, kiedy wypadł mi dysk. Wydaje mi się, że w mojej dyscyplinie nie jest to wymóg, jednak ćwicząc regularnie czułam się dużo lepiej. Miałam lepszą kondycję i nie odczuwałam aż takiego zmęczenia po całym dniu treningu driftingowego. Co do diety, od kilku lat jestem cały czas na jakiejś diecie, ale głównie ze względu na to, iż choruję na insulinooporność i muszę zwracać uwagę na to, co jem. I owszem regeneruję się, kiedy tylko mogę. Odpoczynek jest bardzo ważny. Zawsze po weekendzie, kiedy mam zawody, robię sobie dzień wolny – odsypiam, odpoczywam i za bardzo nie wychodzę z domu. Moim zdaniem nie jest to obowiązkowe, ale jakość i komfort życia przy robieniu tych wszystkich rzeczy znacząco się poprawiają. 

Robiąc kurs na prawo jazdy, spodziewałaś się, że kiedyś zostaniesz mistrzynią Polski w driftcie?

Moje ulubione pytanie 😊 Próbowałam driftować, zanim jeszcze miałam prawo jazdy. Kompletnie mi to nie wychodziło i wtedy powiedziałam sobie, że absolutnie nie będę drifterką, to nie jest dla mnie i jest już za późno, żeby się tego nauczyć. Potem zrobiłam prawo jazdy i powtórzyłam moją lekcję driftu. Jak już pojeździłam trochę samochodem z prawkiem w ręce, okazało się, że idzie mi trochę lepiej i wtedy zdecydowałam się na udział w zawodach. Prawo jazdy zdałam za czwartym lub piątym razem. Zdawałam tak długo, że musiałam podchodzić do egzaminu z teorii dwa razy, bo pierwsza mi wygasła. Trzeba też było przenieść się z Warszawy do Łomży, bo w Warszawie nie było już wolnych terminów, a wchodziła nowa teoria. Natomiast absolutnie nie spodziewałam się, że mogłabym coś osiągnąć za kółkiem, patrząc na to, jak szło mi samo robienie prawa jazdy. 

Co jest według Ciebie najważniejsze, by móc zajść tak daleko w tym sporcie?

Na pewno trening, a poza tym przydatna może być współpraca z psychologiem sportowym. Ja z tego jeszcze nie korzystam, ale bardzo mnie zżera stres i nawet jestem świeżo po zawodach, na których treningi oraz kwalifikacje poszły mi świetnie. Natomiast kiedy staję na starcie, nagle mam wrażenie, że nie pamiętam jak jechać, oddech mi przyspiesza, cała się trzęsę. Dlatego sądzę, że nawet jeśli nie psycholog, to nawet jakaś osoba, która będzie dla nas wsparciem i której ufamy, jest ważna dla zawodnika. U mnie jest to mój spotter, który potrafi mnie uspokoić i przekazać niezbędne wskazówki. Uważam jednak, że każdy odpowie, że trening jest kluczowy, bo im więcej jesteśmy w aucie, tym więcej zdobywamy doświadczenia i dobrych nawyków. Ja sama często wychodziłam poza drift, żeby w ogóle mieć doświadczenie za kierownicą. Chodziłam i na gokarty i jeździłam na crossie, brałam udział w KJS-ach i z tych różnych dyscyplin czerpałam umiejętności, które przekładałam potem na drift. Oprócz tego wiedza mechaniczna też jest bardzo przydatna, czym ja się akurat nie mogę pochwalić. Czasami wybiegam z samochodu w panice, że coś stuka po lewej stronie, a okazuje się, że nic nie stuka i to w sumie po prawej stronie, więc to na pewno jest pomocne, ale jak widać po mnie, nie jest też obowiązkowe.  

Jak wyglądają Twoje codzienne treningi?

Nie trenuję codziennie, bo tak się nie da fizycznie i finansowo. Kiedy trwa sezon, staram się przynajmniej raz na dwa tygodnie pojechać na jakiś trening. Trenuję głównie na torze Słomczyn, Kielce i na torze w Jastrzębiu. Za każdym razem wygląda to podobnie. Kiedyś miałam chwilę na rozjeżdżenie się, wyczucie samochodu, teraz ta poprzeczka jest postawiona nieco wyżej. Przychodzimy na tor i gdy wjeżdżam, to od razu muszę być na pełnych obrotach, tak jakbym jeździła tam godzinę. Nieważne, o której godzinie ktoś mnie poprosi, żebym przejechała trasę, ja zawsze muszę być gotowa. Nie tracę już czasu na błędy, bo dopiero się rozgrzewam. Dalsza część treningu zależy od toru. Tor w Słomczynie mam już tak objeżdżony, że znam go na pamięć, więc jeśli są tam inni zawodnicy, to od razu staram się jeździć w parach. Z kolei w Kielcach jest długa prosta, na której trzeba się mocno rozpędzić, a potem złamać w trasę i tam jeżdżę głównie po to, żeby pokonywać swój lęk i barierę prędkości. Chodzi też o to, żeby na zawodach mnie to nie przerażało i żebym była gotowa na 100%. 

Na jak dużo pozwalają warunki treningowe i finansowanie tego sportu w Polsce?

Trening, na który jeżdżę, pochłania 20 tys. złotych z budżetu, bo w to wchodzi jeszcze paliwo, wszystkie płyny, opony, transport samochodu. Do tego potrzebny jest jeden lub dwóch mechaników i spotter. Często się zdarza, że mechanik lub spotter są też kierowcami, więc moje koszty się trochę zmniejszają. Samo zaopatrzenie tyle kosztuje, a treningi różnie się kończą. Czasami może coś pójść nie tak i wyrwiemy koło, półośkę czy sworzeń. Kiedyś uderzyłam w ścianę i połowę przodu samochodu miałam do wymiany, więc w takich wypadkach te wydatki wzrastają. Jest to kwestia indywidualna, ale nigdy nie padło chyba takie stwierdzenie, że jest to tanie. 

Jak radzisz sobie z przeciwnościami i jak podtrzymujesz swoją motywację?

Miałam taki moment, że co zawody uznawałam, że to już koniec i nie ma co się tak męczyć. Demotywujące jest dla mnie to, gdy z samochodem się coś dzieje i nie do końca jest to nasza wina. Często mam takie myśli, że mogłabym się zajmować czymś normalnym, spokojnym i aż tak się nie stresować. Z drugiej strony, jak tylko mam dłuższą przerwę od zawodów, to nie jestem w stanie funkcjonować i już myślę, gdzie by pojechać. Najgorsza sytuacja jest wtedy, kiedy jestem na zawodach, w których nie startuję, bo wtedy zawsze mnie nosi i mam ochotę pojechać. Stres ciągle mi towarzyszy i mam wrażenie, że będzie zawsze towarzyszył, ponieważ cały czas się rozwijam i wchodzę na wyższy poziom. Tak jak kiedyś się stresowałam, że stoję w kolejce do startu, tak teraz myślę, że stresuję się zupełnie innymi rzeczami. Staram się sama panować nad tym. Wczoraj na zawodach miałam taką sytuację, że stałam na starcie, zaczęłam szybciej oddychać, nie wiedziałam, co się dzieje i nagle sobie uświadomiłam, że przecież wszystko jest dobrze. Muszę pojechać po prostu to samo, co do tej pory i się nie denerwować. Zrobiłam pierwszy przejazd tak, że prawie przegrałam wszystko. Na szczęście okazało się, że mamy z przeciwnikiem dogrywkę i nagle moja motywacja skoczyła. Powiedziałam sobie, że nie mogę odpuścić, muszę to wygrać i dojść jak najdalej. Udało się i zaraz po tym od razu się uspokoiłam, mój organizm zrozumiał, że jestem w dobrym miejscu i wszystko idzie po mojej myśli. Stres pojawia się więc często, zwłaszcza jak mam dłuższą przerwę. Wtedy wsiadam do samochodu i zastanawiam się, czy cokolwiek jeszcze pamiętam. Na szczęście pamięć mięśniowa nie zawodzi :) 

Z pewnością ogląda Cię sporo młodych osób – czy odnajdujesz w swojej działalności na Instagramie misję, zwłaszcza by pokazać młodym dziewczynom, że mogą być kim zechcą?

Początkowo nie było to moim założeniem, bo pokazywałam po prostu moje życie w motorsporcie i to, jak tam działam. Natomiast rzeczywiście stopniowo zaczęłam się spotykać z tym, że dużo dziewczyn do mnie pisało i nadal pisze. Nawet nie tylko dziewczyn, bo sporo osób się odzywa i mówi, że ich motywuję, pokazuję, że można. Wydaje mi się, że każda dziewczyna, która w takim sporcie startuje i to przed szerszą publicznością, jest motywacją samą w sobie. Często powtarzam, że nie ma się co bać, bo znam przypadki, że ktoś gdzieś sobie jeździ, a na zawody nie przyjedzie, bo się boi, żeby nie popsuć komuś treningu czy przejazdu. Uważam, że każdy z nas kiedyś się uczył i masz do tego pełne prawo, tak samo jak masz prawo popełniać błędy. Staram się tak wszystkim powtarzać i trochę werbować ludzi.  Mój Instagram jest półprofesjonalny. Teraz w motorsporcie zawodnicy mają ludzi od Instagrama i przez całe zawody nie dotykają telefonu, a relacje się tworzą. Jest to fajne i dobrze zrobione, natomiast ja nie potrafiłabym komuś oddać mojego Instagrama. Muszę wszystko publikować sama, bo wtedy wiem, że to jest moje i prawdziwe, a nie, że ktoś robi to za mnie. Nawet jak tych relacji jest mniej, albo są gorsze i mniej dokładne, to prawdopodobnie odzwierciedlają mój stan i dyspozycyjność. Zwykle, jeżeli nic nie dodaję, to robię coś ważnego na zawodach i startuję, więc staram się odezwać po. Często robiłam też live po zawodach, żeby móc pogadać sobie z ludźmi. Nagrywam też odcinki na YouTube, więc wtedy nie publikuję na Instagramie, by tego nie dublować. Media społecznościowe to na pewno jest część mojego życia, a Instagram określiłabym jako internetowy pamiętnik. 

Na TikToku zgromadziłaś blisko 184 tys. obserwujących. Gdzie i kiedy pojawiłaś się pierwszy raz w social mediach? Z jakimi efektami?

U mnie zaczęło się to tak, że była kiedyś firma z blogami. To był jeszcze etap blogów i potrzebowali kogoś, kto pisałby o motorsporcie. Jak usłyszeli, że jest dziewczyna w motorsporcie, to było takie wow. Ja wtedy jeszcze nie startowałam w zawodach. Byłam w tej firmie przez jakiś czas, ale niestety ona upadła. Spodobało mi się to i uznałam, że chcę to robić dalej, ale przeniosę się na Youtube’a. Pierwszy filmik, jaki nagrałam, pokazywał backstage z zawodów i był bardziej dla mnie i dla znajomych, którzy byli tam ze mną. Tymczasem spotkał się z naprawdę dużym zainteresowaniem. Zaczęli go udostępniać inni zawodnicy. Każdy z nich miał jakieś nagrania z zawodów, ale były one głównie z przejazdów, promowały firmę, a nikt nie nagrywał z parku maszyn, nie pokazywał, jaka tam jest fajna atmosfera z wszystkimi mechanikami itd. Wtedy zaczęłam te filmy nagrywać na bieżąco, ale pierwszym portalem był chyba po prostu Facebook. Tworzyło się fanpage i tam się pojawiłam po raz pierwszy, a potem założyłam Instagrama. Miałam swojego prywatnego, którego usunęłam, czego teraz żałuję, bo miałam tam bardzo dużo fajnych zdjęć. Ale kiedy zaczęłam jeździć, założyłam drugie i ludzie oznaczali moje prywatne konto–  ono rosło szybciej niż to, na którym mi zależało, więc usunęłam „Olę Fijał” i został tylko „Turbosztos”. Jestem oczywiście na Facebooku, ale ten Facebook tak jest bo jest. Wrzucam tam od czasu do czasu jakieś informacje. Mam też konto na TikToku i na Twitterze. Na tym drugim bardziej jednak czytam dramaty internetowe niż sama coś dodaję.

W jaki sposób wykorzystujesz portale społecznościowe i jakie widzisz z nich korzyści? W czym pomaga ci TikTok i czy ma on wpływ na rozwój Twojej kariery?

Na pewno jest to dosyć pomocne w kwestii znalezienia sponsora. Wiadomo, że umiejętności i sama jazda są ważne, aczkolwiek to, jak prezentuję się poza zawodami, też interesuje sponsora. Często łapałam jakieś współprace przez to, że jestem dziewczyną w motorsporcie i mam zasięgi w Internecie. Sam Instagram czy TikTok wpływają na rozpoznawalność. Moi znajomi z teamu zawsze się śmiali, że pajacuję w Internecie, po czym pojechaliśmy na targi. Wtedy ja dopiero zaczynałam, a oni byli już tacy profesjonalni. Do mnie był tłum po zdjęcia i plakaty, a oni stali i się przyglądali. Potem stwierdzili, że: „Kurcze, chyba to, co robisz, ma jakiś sens”. Teraz to wszystko się łączy. Każdy zawodnik prowadzi sociale i ma Instagram, a niektórzy odważniejsi też nagrywają na TikToku. 

Twoimi odbiorcami są często młodzi ludzie. Czy czujesz na swoich barkach odpowiedzialność za treści, które publikujesz?

Jak ma się konto, które robi duże zasięgi, to jest bardzo duża odpowiedzialność. Zauważyłam, że u mnie to jest tak, że moi obserwujący dorastają ze mną. Jak byłam młodsza, to też oni byli młodsi, ale idą razem ze mną. Aczkolwiek za sprawą TikToka pojawia się sporo młodych odbiorców. Ostatnio na zawodach podeszła do mnie dziewczynka i myślałam, że chce zdjęcie. Okazało się, że już nie robimy zdjęć, tylko nagrywamy TikToki ☺ Tak więc wczoraj na zawodach przy sporej liczbie osób nagrywałam z dziewczynką, jak tańczymy do piosenki Ekipy. Z jednej strony czułam zawstydzenie, bo ludzie na mnie patrzą, a z drugiej strony wiedziałam, że ona bardzo chciała, i chciałam ją uszczęśliwić. Jej tata, który to nagrywał, cieszył się, że się zgodziłam, ale chyba mi trochę współczuł. Niemniej jednak było to też miłe doświadczenie. Zazwyczaj uważam na treści, które publikuję, bo może nie zdarzyło mi się jeszcze wywołać skandalu, ale mam dosyć specyficzne poczucie humoru i jak ktoś ze mną jest dłużej, to rozumie, ale jak ktoś jest nowy, to pojawia się problem. Na przykład, jeśli chodzi o TikToka, mam jakichś stałych obserwatorów, którzy mnie znają, ale jak film się wybija i trafia na główną tablicę, to trafia to do ludzi, którzy nie wiedzą, kim jestem, a ten film z jakiegoś powodu im się wyświetlił. Raz już tak miałam, że musiałam się z czegoś tłumaczyć, że to były żarty. To był film z mechanikiem, podczas którego powiedziałam, że nie przyjechałam tu po to, żeby mnie obrażał, tylko żeby zmienił mi koła, on mówi, że w grafiku ma obrażanie, a ja powiedziałam, że ja mam w grafiku „Jutro nie pracujesz”. Było to u mnie na warsztacie i my sobie tam tak żartobliwie rozmawiamy. Na TikToku ludzie mnie odebrali, że jestem małą, zblazowaną dziewuchą, która przyjechała do jakiegoś obcego warsztatu i się rządzi. Musiałam potem tłumaczyć, że to jest mój warsztat, mój pracownik, to są żarty i nikt nikogo nie zwolnił. Dlatego teraz uważam, jak wrzucam coś zabawnego, ale według mnie. Muszę się dziesięć razy zastanowić, czy to wrzucę i czy na pewno innych rozbawi. 

Na Instagramie masz opublikowanych ponad 1000 postów – ile czasu dziennie poświęcasz na prowadzenie social mediów?

Za dużo :) Wydaje mi się, że w moim telefonie mam wszystko. Zawsze mam telefon pod ręką. Jeżeli nie odbieram, to prawdopodobnie śpię, albo driftuje. Tak naprawdę cały czas jestem on-line. To trochę przerażające, jak teraz na to patrzę, ale faktycznie dużą część dnia przeznaczam na sociale. Na moim instagramie mam przygotowanych przynajmniej 15 postów naprzód. Mam też takie zdjęcia, które są przygotowane, w razie gdybym musiała coś szybko wrzucić, i wszystko mam poukładane. W każdym momencie, gdy ktoś do mnie zadzwoni i powie: „Słuchaj, musimy podać taką i taką informację”, to ja prawdopodobnie od miesiąca mam przygotowany post. Myślę, że spędzam też tyle czasu dlatego, że robię to wszystko sama. Inni mają jakąś pomoc, a ja z tych pomocy nie korzystam. Może to błąd, ale wydaje mi się, że jeśli robię wszystko sama, to jestem bliżej moich odbiorców. Pamiętam, że ktoś kiedyś spytał mnie czy to faktycznie ja odpowiadam na wiadomości na Instagramie czy robi to ktoś inny. Powtarzam jednak, że jeśli moi fani dostają wiadomość ode mnie, to jestem to zawsze ja. 

W jaki sposób radzisz sobie z nagrywaniem treningów? Czy ktoś Ci w tym pomaga?

Wcześniej miałam różnych operatorów, aczkolwiek finansowo w trakcie pandemii przestało mi się to zgadzać. Zaczęłam więcej wydawać na filmy niż zarabiałam na nich, więc zrezygnowałam. Potem zrobiłam sobie próbę na zawodach, czy jestem w stanie nagrać to wszystko sama, i okazało się, że daję radę. Filmy miały po 25–27 minut, więc wydaje mi się, że materiału było sporo. Teraz raczej nagrywam i montuję wszystko sama. Czasami, gdy mam jakąś współpracę albo coś zaplanowanego wcześniej, to mam kilku znajomych, którzy mi pomagają. Natomiast większość rzeczy i tak robię sama. Lubię to robić dlatego, że mam jakąś wizję w głowie i tylko ja wiem, jak to zrobić i ewentualnie, jak coś nie wyjdzie, to mogę mieć pretensje do siebie. A jeśli więcej osób się angażuje, każdy ma swoje pomysły i próbuje mi udowodnić, że to co wymyśli, będzie lepsze, to mnie to denerwuje, więc pracuję sama. 

W mediach społecznościowych działasz na szeroką skalę. W jaki sposób budujesz społeczność i starasz się utrzymywać uwagę odbiorców? Czy Twoje treści to zaplanowana strategia czy „pełen spontan”?

Praktycznie wszystkie odcinki na YouTube są spontaniczne. Do mojego programu Drift and Sing miałam scenariusz – musieliśmy działać według jakiegoś schematu, bo program szedł też do telewizji. Pozostałe odcinki to jest totalny spontan. Wymyślam coś na bieżąco. Kiedyś na przykład wpadłam na pomysł, że nagram, jak oprowadzam ludzi po naszej siedzibie i warsztacie i przez godzinę zastanawiałam się, co mam powiedzieć, aż w końcu zaczęliśmy nagrywać i stwierdziłam, że coś wytnę, coś wstawię i będzie dobrze. Jeśli chodzi o odcinki na zawodach, to jest pełen spontan – nigdy nie wiem, co się wydarzy. Staram się mieć jakąś kamerę obok siebie. Jak nie mam kamery, to nagrywam telefonem. Na Instagramie staram się bardziej wszystko planować, ale na ogół raczej jestem chaotyczna. 

Na Twoim Instagramie widzimy zdjęcia zza kółka albo sceny z czasu wolnego – czego jednak nie zobaczymy? Czym nie zamierzasz dzielić się ze swoimi odbiorcami?

Trochę życia prywatnego się pojawia. Poza zawodami pokazuję jakieś wyjazdy na snowboard, wakacje. Jeśli mam okazję sprawdzić się w jakiejś innej dyscyplinie, to też raczej to pokazuję. Często jestem zapraszana na eventy motorsportowe i nie tylko. Dużo humoru pojawia się na moim Instastory, bo jest to najszybsza forma kontaktu z ludźmi. Jest to taka mieszanina, która pokazuje, gdzie w danym momencie jestem i co ciekawego robię. Pewnie znalazłoby się kilka rzeczy, których nie publikuję. Kiedy imprezuję, to staram się ograniczyć publikowanie, bo czasem bawiliśmy się ze znajomymi tak świetnie, że uznawałam, że świat powinien się o tym dowiedzieć, a potem o 6 rano usuwałam z instastory niepotrzebne filmy. One nigdy nie były złe, ale jak człowiek budził się rano ze świeżym umysłem, to uznawał, że może inni ludzie nie powinni tego widzieć. Poza tym raczej pokazuję, gdy dzieje się u mnie coś śmiesznego, dobrego, jak realizuję jakieś projekty, a jeżeli mam chwilowe dołki, to wtedy po prostu nie publikuję i mnie nie ma, więc trochę jest to takie udawanie w tym Internecie. Wydaje mi się, że też prowadzę te sociale po to, żeby dawać ludziom rozrywkę niż smutek. Ostatnio na zawodach podeszła do mnie dziewczynka i powiedziała, że długo już nie było filmów i żebym nagrywała cokolwiek, bo ona tak lubi mnie słuchać i jestem taka pozytywna, z dystansem i aż było mi przykro, że na tych zawodach nie nagrałam żadnego filmu. Jest to dla mnie motywacja, żeby nagrywać regularnie.

Czy poza zachwytami na temat Twoich umiejętności, zdarza Ci się czytać również niepochlebne opinie? Czy spotkałaś się w swojej karierze z hejtem? Jak wtedy reagujesz?

Czasem ten hejt się pojawia, ale mimo wszystko jest go bardzo mało. Myślę, że to przychodzi wraz z popularnością. Wiem, że w moim środowisku na pewno są ludzie mi nieprzychylni, którzy może nic sami nie mają do mnie, ale lepiej, żeby mi nie poszło na zawodach niż poszło. Mam tego świadomość. Ja na początku staram się być wobec wszystkich neutralna, raczej pozytywna i jest między nami wszystko okej, po czym ktoś ze mną przegra i wszystko odwraca się o 180 stopni. Jestem wtedy ta najgorsza i nie wiem, czy to jest zazdrość, czy brak umiejętności przegrywania z dziewczyną. Czasami na YouTubie zdarza się, że dostaję jakiś komentarz pod filmem, który mnie obraża i zastanawiam się wtedy, kto ma na to czas. Na TikToku też jest taka mieszanina ludzi. Często odpisuję na ten hejt w żartobliwy sposób. To też jest zabawne, że jak się odpisze na takie negatywne komentarze, to nagle zmienia się postrzeganie tej osoby i piszą, że tak naprawdę to one nas lubią ☺ Myślę, że ten hejt wynika głównie z tego, że ludziom się nudzi i chcą jakoś zwrócić na siebie uwagę, a wystarczy wejść na profil takiej osoby i ten hejt już tak wtedy nie dotyka. 

Posiadasz swój własny indywidualny styl i jesteś wyjątkowa na wielu płaszczyznach. Naturalność i szczerość w przekazie to Twój duży atut. W jaki inny sposób przyciągasz uwagę odbiorców i czym chcesz się wyróżnić? Na jaki aspekt kładziesz największy nacisk?

To trudne pytanie. Wydaje mi się, że jakość jest bardzo ważna, aczkolwiek jeżeli jest jakość, a nie ma treści i materiał jest nieciekawy, to ludzie to wyłączą. Natomiast jeśli jakość jest trochę gorsza, ale osoba, która te filmy publikuje, jest ciekawa i zrzesza publikę, to jakość odchodzi na dalszy plan. Ja nie wiem, czy ja się nawet jakoś staram, żeby zaistnieć, bo wydaje mi się, że będąc dziewczyną w motorsporcie już dość mocno zaznaczyłam swoją obecność. To jest mój główny atut. Staram się pokazać ludziom rzeczy, które robię, do których inni nie do końca mają dostęp.  Mój kanał zaczął się właśnie od tego, bo na zawody może wejść każdy, kupić bilet i oglądać, a nie każdy może wejść pod namiot zawodnika, czy do busa serwisowego, czy pogadać z mechanikami albo wejść do organizatora. Wcisnęłam się w miejsca niedostępne dla innych i pokazywałam to w Internecie i teraz, gdy ktoś zaprasza mnie na eventy, to staram się nie robić relacji z samego eventu, tylko pokazywać miejsca, których ludzie na tym evencie nie mogą zobaczyć. A jeśli chodzi w ogóle o Internet, to im bardziej ktoś zszokuje, tym bardziej się wybije, pytanie tylko, w jaki sposób chce szokować. 

Masz duże zasięgi, wysoki wskaźnik zaangażowania i znaczący potencjał reklamowy, a tym samym możesz wpływać na decyzje zakupowe swoich odbiorców. Czy współpracujesz komercyjnie z markami?

Dostaję trochę tych ofert. Aktualnie chyba mam szczęście, bo raczej odzywają się do mnie firmy, które znam i już używam albo sama chciałabym przetestować. Ostatnio miałam odzież sportową z Oceansapart. To było fajne, bo widziałam ich wcześniej i bardzo chciałam zamówić od nich rzeczy, a tu nagle dostaję maila, że to oni chcą mi wysłać ubrania i wejść ze mną we współpracę.  Mam menadżera, który mi w tym pomaga i uratował mnie od jednej współpracy. Byłam wtedy bardzo ochoczo nastawiona, a potem okazało się, że miałam do czynienia z jednym z głośniejszych scamów w polskim Internecie. Ostatnio miałam też współpracę z marką Lego i tutaj nie zastanawiałam się ani chwili, bo to jest marka sprawdzona, którą znam od dziecka i testowałam od zawsze.  Jest jedna współpraca, której odmówiłam od razu. Napisała do mnie marka, która chciała, żebym promowała polski drób. Zdarzą się więc czasem jakieś śmieszne rzeczy. Ja zawsze robię research i nie zgadzam się na wszystko, ale mam dużego farta. Jak ktoś napisze do mnie o współpracę, to dobrze, że nie widzi mojej reakcji, bo zwykle skaczę z radości, że ktoś się do mnie odezwał. 

Co dla Ciebie oznacza bycie influencerem sportowym? I czy Ty sama określiłabyś siebie w ten sposób?

Nie wiem, czy tak bym się określiła, choć tak jestem określana. Zależy też, kto z czego mnie zna. Byłam na evencie jako zawodniczka driftingowa, a i tak najbardziej kojarzyli mnie jako tiktokerkę, a z tym się nie utożsamiam. Kiedyś „influencer” brzmiało dumnie, ale w tym momencie jest naprawdę wysyp. Bardzo mocno siedzę w Internecie i zagłębiam się w różne plotki i gdy widzę, jakie osoby zostają influencerami i zaczynają mieć dobre współprace, to mam czasami ochotę przestać być tak nazywana. Teraz wystarczy mieć kilka tysięcy na Instagramie i już można być influencerem. Kojarzy mi się to z tym, że bierzemy byle jaką współpracę, pokazujemy na Instagramie coś, czego tak naprawdę nie testowaliśmy, a bierzemy za to pieniądze. Zmieniło się więc dla mnie znaczenie tego słowa na przestrzeni lat. Jeśli jednak ktoś mnie tak nazywa, nie obrażam się. 

Czy poza driftem masz jakieś inne pasje? Co Cię nakręca i daje ci przysłownego kopa?

Tak jak już wcześniej mówiłam, kiedyś chciałam być aktorką i wokalistką. Poszłam w totalnie drugą stronę, ale muzyka to coś, co na co dzień daje mi ogromną przyjemność. Niemniej jednak drift przysłonił mi wszystko, więc jeśli nie driftuję, to odpoczywam i spędzam czas ze znajomymi. Chyba że możemy do tego zaliczyć Youtube’a, bo tam nie zawsze są rzeczy związane z motorsportem. Sociale dają mi taką odskocznię i jest to jakieś moje hobby. Tylko że i tak wszystko krąży wokół driftu. Czasem pokazuję też, jak próbuję jakichś innych sportów. W zimie jest to deska, latem opalanie – to też chyba sport :) Może zaliczyłabym do tego jeszcze podróżowanie, ale przez pandemię zapomniałam trochę jak się podróżuje. 

Opowiesz nam o swoich planach na przyszłość? Jakie jest Twoje największe marzenie związane z motorsportem, którego jeszcze nie spełniłaś?

Na pewno moim marzeniem jest to, żeby cały czas się rozwijać, być jak najlepszą i zdobyć mistrzostwo Polski w klasie pro. Chciałabym też wystartować w innej lidze, mianowicie w drift masters, tylko by być na takim poziomie, że wjeżdżam tam w miarę swobodnie. W tym momencie mogłabym tam pojechać, ale stres by mnie pewnie tak zeżarł, że nie byłabym pewnie w stanie wyjechać z miejsca w parku maszyn, a chciałabym mieć swobodę w jeździe i pewność, że jadę – nieważne, gdzie i z kim.  Poza tym moim marzeniem jest dobry sprzęt, bo wiadomo, że talent jest, motywacja jest, a sprzęt zawodzi. Kiedyś powiedziałam w jakimś wywiadzie, że formuła drift jest moim celem głównym. Czuję, że to marzenie może się już spełnić, choć nie naciskam na nie z realizacją, aby nie pozostać na zawsze w strefie marzeń. 

Źródło:

https://www.instagram.com/p/CculMUluezV/?img_index=2

https://www.instagram.com/p/C7jdHjZoAgL/

https://www.instagram.com/p/CvMgSUkIqfi/?img_index=4

https://www.instagram.com/p/CTM_6kPoUbv/?img_index=1

https://www.instagram.com/p/CvfJc8toV_p/?img_index=1

https://www.instagram.com/p/CvzuBXooGGr/?img_index=1 

NativeHash Team

Zespół redakcyjny NativeHash tworzą utalentowani PR-owcy, specjaliści ds. social mediów i entuzjaści influencer marketingu, którzy posiadają bogate doświadczenie, jak i wyjątkową pasję do kreowania skutecznych digitalowych strategii komunikacyjnych. Dzięki szerokiej wiedzy i zaangażowaniu, nasza ekipa zapewnia wysoką jakość usług i efektywne rozwiązania marketingowe, dopasowane do potrzeb i oczekiwań naszych klientów, które pomagają osiągnąć sukces w cyfrowym w świecie.

Ola Fijał Motorsport Mistrzyni Polski Wywiad YouTuberka Drifterka

Napisz do nas

Jeśli uważasz, że pasujemy do Twojego projektu, masz jakieś pytania, sugestie albo po prostu chcesz się z nami przywitać, to skorzystaj z naszego formularza, a my odezwiemy się do Ciebie w ciągu 48h.

 

BLOG

Szukasz inspiracji?

  • Interesują Cię najnowsze trendy w dziedzinie influencer marketingu, social mediów i projektów digitalowych?

  • Chcesz poznać praktyczne wskazówki, kreatywne pomysły i oryginalne formaty współpracy z zasięgowymi twórcami?

  • Jesteś ciekawy jak wygląda wdrażanie innowacyjnych rozwiązań i nowych technologii w kampaniach online? 

  • Chcesz przeczytać ciekawe wywiady z ulubionymi twórcami, kreatywnymi markami oraz ekspertami z branży?

KAMPANIE

Odkryj 
nowe możliwości

Realizuj wyjątkowe kampanie i współpracuj z ulubionymi twórcami! Wykorzystaj potencjał nowych technologii w marketingu i docieraj do swoich odbiorców w innowacyjny sposób. Pobierz bezpłatną aplikację z Google Play i odkryj jej inspirujące funkcje.

LET`S GO

Głodny wiedzy?

Chcesz czytać więcej wartościowych,
i motywujących treści? Zapisz się do naszego newslettera.

SPOŁECZNOŚĆ

Obserwuj nas

Polub nasze profile, dołącz do naszej
s
połeczności i bądź na bieżąco ze światem digitalowych twórców.